Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bydgoszczanin myślał, że zabił, więc... spalił mieszkanie

pio
Zdjęcie ilustracyjne.
Zdjęcie ilustracyjne. Łukasz Kasprzak
Mężczyźnie wydawało się, że kogoś zamordował. Pomyślał, że podpali mieszkanie, żeby zatrzeć ślady zbrodni. Bydgoszczanin nikogo nie zabił, ale dom spalił naprawdę.

To było w lipcu zeszłego roku. Sen nocy letniej mieszkańców kamienicy przy ul. Dworcowej w centrum miasta przerwał pożar. Któryś z sąsiadów zadzwonił po straż.

Przyjechała szybko, ale nie było już czego ratować. - Prawie całe mieszkanie nam spłonęło - wspomina bydgoszczanka. Pod tym adresem mieszkała ze swoim partnerem. Przez ćwierć wieku.

Ona nie miała własnego mieszkania, wprowadziła się więc do niego, do mieszkania komunalnego, które przed laty przyznała mu gmina. Z początku parze się układało. Potem przestało.

Wódka była ważna

- Mój konkubent nadużywał alkoholu. Doszło do tego, że pił dzień w dzień. Nigdzie nie chciał się leczyć - opowiada kobieta. Ona go nie chciała zostawić. Chciała mu pomóc. Sporo też włożyła we wspólne mieszkanie. I serca, i pieniędzy.

Mieszkali razem, ale nie cały czas. Ona pracuje. Wyjeżdża do pracy co kilka miesięcy, na kilka miesięcy, za granicę. Gdy wybuchł pożar, też była w pracy, daleko stąd. Jak tylko dowiedziała się o tragedii, wróciła. - Ustalono, że to mój konkubent podpalił mieszkanie - mówi 50-latka. - Zrobił to prawdopodobnie w pijanym widzie.

Wydawało mu się, że kogoś zabił. To dlatego próbował zatrzeć ślady morderstwa i podpalił mieszkanie. Tyle, że do żadnego zabójstwa nie doszło, ale mieszkanie spaliło się naprawdę.

Dorobek poszedł z dymem

Lokatorzy stracili wszystko. Muszą zaczynać od zera, ale osobno. Tak postanowili. Kobieta nie ma kontaktu z mężczyzną. - Wiem, że leczy się psychiatrycznie - zaznacza ona. - Wiem też, że przyznano mu mieszkanie zastępcze, lokal socjalny. A ja muszę czekać na przydział z gminy.

Niedługo minie pół roku, jak 50-latka tuła się po znajomych. - Teraz mieszkam kątem u teściowej mojego syna - przyznaje czytelniczka. - Na trzech pokojach mieszkają obecnie jakby trzy rodziny.

Bydgoszczanka dodaje: - Bydgoscy urzędnicy stwierdzili, że skoro pracuję za granicą, to powinnam tam starać się o mieszkanie, a nie tutaj. A przecież wiedzą, że moje zatrudnienie jest okresowe, na umowę zlecenie i nie mam szans, żeby dostać lokum za granicą.

I dalej: - 2 razy składałam wniosek o przydział mieszkania, ale obie prośby zostały odrzucone. Okazało się, że zajmuję za duży metraż. Pokój, który mam do dyspozycji, ma 10 metrów kwadratowych. Moja wina, że nie wykazałam w piśmie, że ten pokój dzielę z teściową mojego syna, czyli z właścicielką mieszkania.

W Administracji Domów Miejskich sprawę znają. - Rzeczywiście ta pani w zeszłym roku ubiegała się o lokal mieszkalny z zasobu miasta, jednak z uwagi na przekroczone kryterium metrażowe Miejska Komisja Mieszkaniowa zweryfikowała jej wniosek negatywnie - wyjaśnia Magdalena Marszałek, rzecznik ADM.

Dni wolne 2019 - kiedy wziąć wolne, żeby było ich jak najwięcej?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Bydgoszczanin myślał, że zabił, więc... spalił mieszkanie - Gazeta Pomorska

Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto