Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ponad 20 lat służył w dżungli w Ekwadorze. Obecnie naucza w Laskowicach [zdjęcia]

Agnieszka Romanowicz
Archiwum Ojca Kajetana
Rektor Domu Misyjnego w Laskowicach 22 lata spędził w Ekwadorze.

Ekwador leży w Ameryce Południowej na równiku. W 1981 r., zaraz po święceniach kapłańskich przybył tam ojciec Kajetan Sahlke, misjonarz ze Zgromadzenia Słowa Bożego. Obecnie jest przełożonym Domu Misyjnego w Laskowicach koło Świecia.

- Nie jest łatwo mówić o życiu ludzi zamieszkujących Ekwador - twierdzi misjonarz. - Ten kraj jest bardzo zróżnicowany pod względem kulturowym i społecznym. Na życie ludności wpływają strefy geograficzno-klimatyczne, a w Ekwadorze są cztery: nizina (La Costa), Andy (La Sierra) i dżungla (La Amazonia). Czwarta to wyspy Galapagos, oddalone od kontynentu o ok. 800 km. Kraj zamieszkuje ponad 14 milionów ludzi, przeszło połowa to Metysi, 40 procent - Indianie różnych narodowości i 10 procent - potomkowie ludności czarnej i białej.

W ciągu 22 lat pobytu w Ekwadorze o. Kajetan miał możliwość pracy w różnych częściach kraju i wśród wszystkich wymienionych ras.

Dlaczego tam pojechał?

- Raczej marzyłem o pracy w Papui Nowej Gwinei (PNG). Wpływ na to miał większy kontakt ze współbraćmi, którzy licznie przyjeżdżali z PNG do Polski na wakacje. Gdy odwiedzali seminarium, jeszcze jako studenci słuchaliśmy ich opowiadań. Dlatego chciałem jechać do PNG. Jednak nasze petycje misyjne są rozpatrywane w Generalacie w Rzymie. Wyżsi przełożeni mają na uwadze nie tylko pracę w jednym kraju, ale w 80 krajach na wszystkich kontynentach. Wiedzą, gdzie na daną chwilę jest największe zapotrzebowanie na pomoc duszpasterską. Wtedy była duża potrzeba pomocy w Ekwadorze. Kiedy Ojciec Generał zapytał, czy jestem gotów podjąć się tego wezwania, bez chwili zastanowienia odpowiedziałem, że tak.

Na lotnisku w Quito czekali na niego współbracia.

- Jeden z nich był z Polski. Wszyscy ubrani w grube swetry z lamiej wełny. Zdziwiłem się bardzo. Wówczas usłyszałem: „Pożyjesz - zobaczysz”. Im wyżej jesteśmy w górach - tym zimniej. Co innego na wybrzeżu czy w dżungli, gdzie temperatury przekraczają 30 st. C.

Zamieszkał z pozostałymi współbraćmi w jednym z ich domów w Quito.

- Był to Dom Centralny i zarazem plebania przy prowadzonej przez Zgromadzenie parafii. Dzielnica głównie zamieszkała przez Metysów. Rozpocząłem kurs języka hiszpańskiego na uniwersytecie katolickim. Takim „miernikiem”, na ile opanowałem język, były dla mnie spotkania z młodzieżą. Młodzi ludzie są bardziej bezpośredni niż dorośli i gdy przekręciłem jakieś słowo, wybuchali śmiechem. Wtedy wiedziałem, że powiedziałem coś źle. Dorośli z grzeczności nie zwróciliby mi uwagi.

Nauka hiszpańskiego miała trwać siedem semestrów, ale po czwartym o. Kajetan ją zakończył, bo pojawiło się pilne wyzwanie. Parafia leżąca na podwzgórzu Andów została bez duszpasterza.

- Pojechałem tam i zostałem na pięć lat.

Wśród Kofanów

W ciągu kolejnych lat misjonarz przemierzył Ekwador wzdłuż i wszerz, i poznawał Indian różnych narodowości. Byli wśród nich Kofani, zamieszkujący brzegi rzek Aguarico i Bermeja. Żyją w rozproszeniu tworząc skupiska, złożone z od dwóch do 10 rodzin. Ojciec Kajetan dotarł do jednej z takich grup. Miała sporadyczny kontakt ze światem zewnętrznym.

- Celem wizyty miało być nawiązanie z nimi kontaktu i rozpoznanie terenu. Zgłosiłem się do tego zadania wraz z siostrą Carmen, która włada ich językiem a’inge i jest szczególnie odpowiedzialna za duszpasterstwo i kontakt z Kofanami.

Wyprawa była bardzo mozolna, prowadziła przez dżunglę.

- Rozkładała się przed nami, jak okiem sięgnąć. Gdzieś w tym krajobrazie, przewodnik Jose, wskazał wodospad, który z tej odległości był tylko białą kreską, nitką nawet. Potem palec Jose wskazał bliżej nas i powiedział, że tam mieszka jego ród.

Kofanowie przyjęli strudzonych misjonarzy serdecznie.

- Po zapadnięciu zmroku poczęstowali nas napojem zwanym chucula, a także obiadem, na który składały się kawałki gotowanej juki, banana i mały kawałek ryby. Zauważyłem, że na osiem osób zamieszkałych w chacie, trzy miały własne radiomagnetofony, każda z nich w tym samym czasie słuchała tego, na co miała ochotę, co chwilę zmieniając falę, szukając czegoś nowego. Nigdy nie słuchano jednej radiostacji dłużej, niż trwała piosenka. O zmierzchu zapalają świeczki, czyli wałeczki z pszczelego wosku owinięte watą (algodón). Aby wata z zewnątrz się zbyt szybko nie paliła, poniżej płomienia gospodarze często zwilżają ją śliną. Wielkie zainteresowanie wzbudziły nasze śpiwory. Gdy im je zademonstrowaliśmy, zaczęli się potwornie śmiać, aż nas zarazili tym śmiechem i tak razem śmieliśmy się przez długą chwilę.

Gdy wracali od Kofanów, ojciec Kajetan przyglądał się, jak Jose obserwował otoczenie.

- Każdy świst ptaka, każdy podejrzany szelest wywoływał jego wzmożoną uwagę. Przystawał i dopiero po dokładnym sprawdzeniu dżungli wzrokiem, kontynuował marsz. Co chwilę pokazywał świeże ślady zwierząt, objaśniając, że to ślad dzikiej świni (sajino), guanty czy guantusy. Widzieliśmy wiele różnych zwierząt.

Niestety, nie wszystkie żyją z ludźmi w zgodzie.

- Podczas nakładania bielizny trzeba zwracać uwagę, czy nie zakradła się do niej olbrzymia mrówka - la conga. Jej ukąszenie jest bardzo bolesne, wywołuje silne temperatury, a ciało puchnie do niewyobrażalnych rozmiarów. Takie ukąszenie potrafi obezwładnić dorosłego człowieka przynajmniej na trzy dni.

W trakcie jednej z wielu wizyt wśród Indian Huaoranis, którzy zamieszkują Amazonię pomiędzy rzekami Yasuni i Cononaco, ojciec Kajetan obserwował, jak przygotowywali dla niego „łóżko” na miarę.

- Podczas przycinania desek z palmy chonta zostałem poproszony abym się położył. Początkowo nie wiedziałem, w jakim celu, dopiero potem zrozumiałem, że Indianie chcą przyciąć deski do mojego wzrostu. Wszystko odbywało się przy wybuchającym śmiechu. Sądzę, że łóżko Indianie podpatrzyli na stacji misyjnej i pomyśleli, że misjonarz śpi tylko w łóżku. Tak naprawdę wśród nich zawsze wolałem spać tak, jak oni, czyli w hamaku, na podłodze lub na czymś, co służyło za łóżko.

Czym na co dzień zajmował się misjonarz ?

- 20 procent czasu poświęca się na działalność czysto duszpasterską i sakramentalną, a 80 procent zajmuje praca charytatywno-społeczna i wszelkie inne zajęcia, których dostarcza życie.

Ze względu na to, że panuje duża bieda, misjonarze starają się pomóc ludziom żyjącym w nędzy. - Co rusz błagają o pomoc. A to proszą na ryż, a to na wykup lekarstw, innym razem na zakup blachy falistej, bo stara dawno zardzewiała i woda litrami wlewa się do domu. A gdy zejdzie lawina błotna, zniszczy domy i mosty, to jest już tragedia. Trzeba zadbać aby zakwaterować rodziny, które straciły cały swój dobytek. W tym celu udostępniane są im tymczasowo pomieszczenia na terenie szkoły czy też przyjmuje się ich w stacji misyjnej. Wtedy ofiarnie pomagają m.in. katecheci, animatorzy i inni liderzy wspólnot. Ich pomoc jest bezinteresowna i robią to z całym oddaniem.

Tam, gdzie pracował o. Kajetan, starał się założyć ośrodek zdrowia, by najbiedniejsi mogli otrzymać pomoc medyczną i kupić lekarstwa.

- Muszę jeszcze raz podziękować wszystkim ludziom dobrej woli, którzy szczodrze, tu w Polsce, potrafią być solidarni z najbardziej potrzebującymi pomocy. Ich ofiary są przeznaczane na różne projekty, np. budowę szpitali, ośrodków zdrowia, dożywianie dzieci i starszych samotnych ludzi, remontowanie zawalających się domów z desek bambusowych, budowanie studni.

Obecnie przynależność do katolików deklaruje ok. 80 proc. Ekwadorczyków.

- Praca duszpasterska wspierana jest przez rzeszę katechetów i animatorów. To dzięki nim dzieci, młodzież i dorośli uczą się katechizmu, czytają Pismo Święte, uczą się prawd wiary katolickiej i uczestniczą w nabożeństwach w swoich kaplicach. W ten sposób przygotowują się do przyjęcia różnych sakramentów. Bezkompromisowe zaangażowanie się całej wspólnoty wierzącej doświadcza się również podczas przygotowania uroczystości kościelnych.

Działalność Domu Misyjnego w Laskowicach

Działalność misjonarzy w Laskowicach od lat skupia się na prowadzeniu rekolekcji i skupień.

- Udostępniamy nasz dom różnym grupom kościelnym, wspólnotom i stowarzyszeniom poszukującym miejsca na własne spotkania, rekolekcje i inne formy odnowy duchowej. Dysponujemy m.in. trzema kaplicami, salą konferencyjną i salą kinową. Chętni mogą zwiedzać Muzeum Misyjno-Etnograficzne, którego eksponaty są darem polskich misjonarzy i misjonarek żyjących i pracujących na wszystkich kontynentach. Przy muzeum mamy Kawiarenkę w stylu chińskim. Miłośnicy literatury religijnej znajdą w naszej księgarni wiele książek teologicznych, a także bogaty wybór dewocjonaliów, paramentów liturgicznych oraz innych artykułów religijnych.

Rekordowa dostawa łóżek od WOŚP. 170 sztuk dla Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi

źródło: TVN/x-news

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiecie.naszemiasto.pl Nasze Miasto