Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kulisy tragedii na drodze krajowej S10. Jechali po zwłoki i sami zginęli! Zmarli pracownicy zakładu pogrzebowego z Makowa Mazowieckiego

Małgorzata Oberlan
Małgorzata Oberlan
20 kwietnia nad ranem na drodze S10 pod Toruniem doszło do tragicznego wypadku. Czołowo zderzyły się dwa busy. Na miejscu zginęli obaj kierowcy i pasażer. Dwie ofiary to pracownicy zakładu pogrzebowego "Drejka" z Makowa Mazowieckiego, którzy jechali na przeprawę promową odebrać zwłoki...

Zobacz wideo: Waloryzacja 2022 - od marca podwyżki

od 16 lat

Śmierć na S10 pod Toruniem

- To wszystko nie mieści się w głowie. Olbrzymia tragedia... Obaj mieli żony, obaj mieli dzieci. To jest nie tylko dramat dla tych rodzin, ale i dla nas wszystkich. Trudno opowiadać, co się działo na pogrzebie. Żal, żal ogromny - mówi nam pan Adam, sam związany z branżą pogrzebową w Makowie Mazowieckim.

52-letni Pan Piotr, kierowca mercedesa vito i 58-letni pan Leonard, jego pasażer - to mieszkańcy Makowa Mazowieckiego, którzy zginęli w wypadku na S10 pod Toruniem. Byli pracownikami zakładu pogrzebowego. Krytycznego poranka byli w drodze nad morze - mieli odebrać zwłoki z przeprawy promowej.

- Tego poranka nigdy nie zapomnę. Odebrałem telefon z policji. Informowała, że moi pracownicy byli uczestnikami wypadku. "Jak to?" - spytałem. "Przecież nic mi nie mówili. Zaraz do nich zadzwonię" - powiedziałem. Po chwili usłyszałem, że zginęli na miejscu. I choć w naszej branży ze śmiercią obcujemy na co dzień, tej tragedii nigdy nie przebolejemy. To byli dobrzy, zaufani ludzie. Dwie godziny wcześniej zaledwie wyruszyli z Makowa - mówi nam Maciej Drejka, właściciel zakładu pogrzebowego "Drejka".

Pracownicy zakładu pogrzebowego "Drejka" jechali odebrać zwłoki z przeprawy promowej

Do dramatu doszło w środę, 20 kwietnia, około godziny 4.00 nad ranem. Gdzie dokładnie? Na ósmym kilometrze drogi ekspresowej S10 pomiędzy węzłami Toruń Północ i Toruń Zachód, trzy kilometry przed wjazdem na autostradę A1. Torunianie powiedzą po prostu, że do wypadku doszło na Podgórzu.

- Ze wstępnych ustaleń policjantów toruńskiej drogówki wynika, że doszło do czołowego zderzenia mercedesa vito oraz peugeota boxera. W wyniku tego zdarzenia śmierć na miejscu poniósł 52-letni kierowca mercedesa, 58-letni pasażer tego auta oraz 33-letni kierowca peugeota - przekazała tuż po wypadku asp. szt. Agnieszka Lewicka-Wolsza, rzeczniczka toruńskiej Komendy Miejskiej Policji.

52-letni kierowca i 58-letni pasażer to właśnie pracownicy zakładu pogrzebowego "Drejka" w Makowie Mazowieckim. Każdy z nich osierocił dwoje dzieci i zostawił pogrążone w rozpaczy żony. Miasteczko nie jest duże - liczy sobie niewiele ponad 10 tysięcy mieszkańców. Od tygodnia wszyscy tutaj poruszeni są tragedią.

-Za młodzi byli, żeby umierać. Straszna rozpacz w ich rodzinach, proszę pani. Nie da się opowiedzieć - słyszymy od pracowników branży pogrzebowej w miasteczku (a działa w nim kilka zakładów). "Drejka" przez lata pracował na swoją markę. To nie tylko zakład i dom pogrzebowy, ale i usługi z zakresy zagranicznego transportu zwłok.

-Samochód mercedes vito był prawie nowy, zaledwie trzyletni. Był sprawny, sprawdzaliśmy go przed wyjazdem. Wiemy, że poduszki powietrzne się po zderzeniu otworzyły - mówi Maciej Drejka, przedsiębiorca pogrzebowy. - Kierowca nie był zmęczony, bo był zaledwie 2 godziny w trasie. Tak trudno pojąć tę tragedię... Proszę mi wierzyć, że bolejemy nad nią podobnie jak rodziny zmarłych.

Zmarli pan Piotr i pan Leonard pochowani zostali na makowskim cmentarzu parafialnym. Pogrzeby odbyły się w sobotę, 24 kwietnia, a poprzedziły je modlitwy różańcowe od piątku. Jak relacjonują makowianie, były to jednocześnie godne i niewyobrażalnie smutne ceremonie pogrzebowe.

Dlaczego doszło do czołowego zderzenia? Kto zawinił? Oto, co mówi prokuratura

Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi Prokuratura Rejonowa Toruń Wschód, a czynności pod jej nadzorem wykonują policjanci. Pierwsze dni, które minęły od tragedii, to jednak zbyt krótki czas, by powiedzieć cokolwiek pewnego na temat jej przyczyn.

- Dlaczego doszło do zderzenia? Tego na razie nie wiadomo. Powołany zostanie biegły z dziedziny rekonstrukcji wypadków drogowych, którego opinia powinna pomóc odpowiedzieć na pytania o przebieg zdarzenia, jego przyczyny, okoliczności, w tym prędkość z jaka poruszały się samochody. Oczywiście, badany będzie także stan techniczny obu pojazdów - mówi prokurator rejonowa Izabela Oliver.

Polecamy nasze grupy na Facebooku:

Śledczy chcą też wiedzieć, w jakim stanie byli kierowcy aut, które się zderzyły. Pobrano próbki krwi, które zbadane zostaną nie tylko na obecność alkoholu, ale i substancji psychotropowych, odurzających.

Jak podkreśla prokurator Izabela Oliver, dużą pomocą mogą okazać się w przyszłości zeznania świadków wypadku. Tyle, że przybyli na miejsce strażacy, policjanci i prokurator takich 20 kwietnia nie zastali. Jest jednak możliwe, że byli. Policja apeluje do osób, które były świadkami zdarzenia o osobisty lub telefoniczny kontakt z Wydziałem Dochodzeniowo-Śledczym KMP w Toruniu.

Pracodawca zmarłych przyłącza się do tego apelu. - Bardzo prosimy osoby, które były świadkami wypadku, by skontaktowały się z policją albo z nami. Wyjaśnienia tragedii oczekują przede wszystkim rodziny naszych zmarłych pracowników, ale my również. Nie chcemy, by zmarli tajemnicę na zawsze zabrakli ze sobą - mówi Maciej Drejka.

Wszyscy zmarli, ale przyczynę dramatu ustalić trzeba. "Rodziny mają do tego prawo"

Wszyscy uczestnicy tego tragicznego wypadku zmarli na miejscu. Auta zderzyły się czołowo z takim impetem, że nikt nie miał szansy na ratunek. Niezależnie od tego, kto spowodował wypadek, Prokuratura Rejonowa Toruń Wschód finalnie i tak umorzy śledztwo z uwagi na śmierć sprawcy - to oczywiste w tej sytuacji.

Jednak przebieg tragedii, powody, okoliczności - wszystko to śledczy zobowiązani są przynajmniej próbować wyjaśnić. Prokurator Izabela Oliver również podkreśla, że rodziny mają prawo wiedzieć, co się wydarzyło. Dodajmy, że ustalenie przyczyn i sprawcy wypadku istotne będzie też w przyszłości ze względu na sprawy odszkodowawcze.


WAŻNE. Według relacji właściciela zakładu pogrzebowego:

  • *Kierowca był 2 godziny w trasie
  • *Mercedes vito był trzyletni, sprawny, sprawdzany przed wyjazdem w drogę
  • *Pracownicy byli doświadczeni - nie był to ich pierwszy transport zwłok, który mieli wykonać

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na bydgoszcz.naszemiasto.pl Nasze Miasto