Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Młodzi ze Świecia mają coś do powiedzenia

Maciej Ciemny
- Nie mam parcia do prezentowania swojej osoby, ale szybko okazało się, że inaczej nie można, jeśli jest się dyrektorem festiwalu
- Nie mam parcia do prezentowania swojej osoby, ale szybko okazało się, że inaczej nie można, jeśli jest się dyrektorem festiwalu Fot. maciej ciemny
Rozmowa z Mają Hałabudą, dyrektorką Maratonu Piosenki Osobistej w Świeciu

Jak oceniasz swoje dyrektorowanie na Twoim pierwszym Maratonie Piosenki Osobistej?
Byłam wszędzie, a myślałam, że schowam się w cieniu. Nie mam parcia do prezentowania swojej osoby, ale szybko okazało się, że w zasadzie inaczej nie można, jeśli jest się dyrektorem festiwalu. To było stresujące, ale gratulacje które teraz odbieram, świadczą chyba o tym, że sobie poradziłam. Zwłaszcza, że płyną nie tylko od przyjaciół, ale również od dyrekcji ośrodka kultury i pozostałych organizatorów.

Maraton został odmłodzony. To był świadomy zabieg?
Chciałam pokazać, że sensowna piosenka z dobrym tekstem ma znaczenie również dla pokolenia, o którym mówi się, że nie ma nic do powiedzenia. A przecież wcale tak nie jest. Kortez jest młody, choć ma dojrzałe piosenki. Wiedzieliśmy, że publiczność na jego koncercie będą stanowić także starsze osoby. I tak było. Piotr Zioła to rocznik ’95, a więc ma raptem 21 lat. Dał publiczności sporo energii. W jury zasiadła Paulina „Brzózka” Brzozowska, co również odmłodziło konkurs. Zmieniliśmy nawet fotografa. Zawsze zdjęcia na maratonach robił Marcin Saldat. Teraz zaproponowaliśmy to Rafałowi Skoczylasowi, by zmienić punkt widzenia.

Zmienił się też sam konkurs. Dominowali młodzi wykonawcy, a przecież wcześniej zdarzało się, że na scenie pojawiali się dojrzali wykonawcy.
W istocie, teraz byli młodsi, ale to wcale nie znaczy, że nie dojrzali. Wygrał Mr. Spark. Nawet nie wiem, czym zajmuje się poza muzyką. Wiem, że przyjechał z Sopotu i to był pierwszy jego solowy występ. Zdarzało się wcześniej, że nad werdyktem długo pracowano, ale jeszcze nigdy blisko pięć godzin. Jury prosiło o udostępnienie nagrań, żeby ponownie przesłuchać występy konkursowiczów. I potem dyskutowali dalej. Wciąż głosy układały się pół na pół. W efekcie doszli do kompromisu, przyznając dwa wyróżnienia po 500 zł, trzy po 1 000 zł, nagrodę specjalną pod postacią sesji nagraniowej i główne trofeum - 5 tys. zł oraz statuetkę autorstwa Marka Tomasika. To pokazuje, że naprawdę te obrady były burzliwe. A nad werdyktem do dziś można dyskutować. Najbardziej ochotę na to mają właśnie jurorzy. Ich ostateczne decyzje są efektem kompromisu, pojedynczo żaden by się pod tym nie podpisał. Świadczy to też o tym, jak wysoki był poziom tego konkursu. Sami uczestnicy mówili, że bardziej czuli się jakby brali udział w koncercie, a nie przesłuchaniach. Podobało im się też to, że była możliwość konsultacji z jurorami. Chętnie z tego korzystali. W przyszłym roku postaramy się nawet zorganizować dla nich warsztaty.

To był też egzamin nowego wystroju dawnej sali lustrzanej.
Jest tam teraz pierwszorzędna akustyka i wreszcie pojawiła się klimatyzacja. Mamy świetną salę, ale nie ma się, co oszukiwać - klimatu zamkowej piwnicy tam nie odtworzymy.

To znaczy, że za rok maraton wraca do warowni?
Nie zależy to tylko ode mnie. Ale jeśli OKSiR znowu powierzy mi obowiązki dyrektora artystycznego to będą nalegać, żeby najważniejsze koncerty odbywały się właśnie tam. Choć wiem, że wszystkiego nie da się tam zorganizować. Na konkurs jest po prostu za zimno, przesłuchania długo trwają, wykonawcy marzną, chłód dotyka także jury. A oni nawet nie mogą wyjść na zewnątrz. Ale impreza wyszła z zamku i musi tam powrócić. Bez tego tak by nie wyglądała. Tam jest klimat.

Dawniej wyznacznikiem tej imprezy była także wspólna zabawa wykonawców i publiczności do świtu. Siedzieli przy ognisku na dziedzińcu. Można to jeszcze przywrócić?
Nie wiem czy publiczność tego potrzebuje. Wiadomo było, że starsze osoby, które przyszły na Korteza, pójdą w większości do domu, bo wybierają fragmenty Maratonu. W Cafe Kultura zabawa trwała jeszcze długo. Z kolei drugiego dnia wszyscy myli się zaraz po tym, jak skończył grać Piotr Zioła. Rozumiem ich, bo też byłam zmęczona. Myśleliśmy nawet nad zaaranżowaniem jam session, ale wykonawcy przyjeżdżają z całej Polski, też mają prawo być padnięci.

Załóżmy, że za rok dalej prowadzisz imprezę. Jakie masz plany? Kogo chciałabyś zaprosić?
Nie mam takich założeń, że kogoś konkretnie trzeba zaprosić. Ograniczają nas finanse. To bym chciała zmienić nawiązując współpracę z poważnym sponsorem. Będę też walczyć o eliminowanie organizacyjnych potknięć, może nie było ich widać, ale zdaję sobie sprawę z ich obecności. A ponadto powrót na zamek i warsztaty dla wykonawców, ale o tym już wspominałam.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na swiecie.naszemiasto.pl Nasze Miasto